Post
autor: Szrot majster » sob, 27 października 2018, 21:42
Witam!
Byłem na studiach przez rok-udupili mnie. Była to etnografia na UMK w Toruniu.
I tam właśnie usłyszałem o "teorii samorództwa"
Kiedyś w XIX wieku chłopi na polskiej wsi uważali,że myszy rodzą się z brudu albo zepsutego zboża.I mieli ogromną ilość przesądów związanych z myszami.
Nawet dawny chłop kupował trumnę"na zaś" i ustawiał ją otwartą na strychu wsypując do niej zboże. A myszy jak wiadomo ciągną do zboża.
I kiedy chłop widział,że zboże wysypuje się z trumny,to szykował się na śmierć.A to myszy mu przekopały zboże.
A ja słyszałem opowieść człowieka,co był czysty,miał wypucowany dom i samochód i sam się nie brudził i nic sobie nie niszczył.Stale też sprzatał i do niego do biura wchodziło się...w skarpetkach.A łapał każdej zimy nawet 40 myszy w domu.Przyczyna była taka,że dom był częściowo drewniany z trzcinowymi stropami.W takim czymś myszy czują się najlepiej.U mnie izolacja akustyczna stropu była(bo myszy zjadły) z wiórów zmieszanych z wapnem i w to wlazły.
A w magazynach wojskowych to co?Myszy tam nie było?
Było od cholery i to nie tylko w Polsce.
Wystarczy spojrzeć na ubrania militarne z demobilu-pełno dziur po myszach.
A tam był porządek-to przecież wojsko trzymało na godzinę"W".Przeglądano to co jakiś czas a i tak myszy poniszczyły.
Albo piekarnie-mysiony w chlebie czy mysz zapieczona w bułce.
W Meksyku kiedyś facet dostał łeb szczura w hamburgerze.
Moja Mama kupiła za komuny chałkę z mysimi bobkami a jeden gość trafił na zdechłą mysz w oranżadzie.W piwie też się zdarzały-butelki otwarte, to mysz wlazła i koniec.
Myszy są tam, gdzie dużo jedzenia,zakamarki i zagracenie.Nie rodzą się z brudu.
Mój ojciec kiedyś dał szczeniaka,mieszańca wilczastego kundla z wyżłem niemieckim szorstkowłosym koledze od interesów.Facet miał pełno kotów to ten pies jak podrósł to wszystkie pozabijał.I gość dorobił się szczurów i myszy.
Ja dorobiłem się gryzoni w identyczny sposób,przez wyżły.Kiedyś miałem koty i moja ś.p.Babcia też zawsze miała pełno kotów i krowę utrzymywała nawet dla nich,bo Dziadek był w "stalagu" i mocno go szczur pogryzł.Brzydził się tego paskudztwa do końca życia.
Albo prusaki.Ludzie myślą,że z brudu.Po części prawda ale to robactwo było w restauracjach. W Grudziądzu była restauracja PSS Społem-teraz tam jest siłownia.Dancingi się tam odbywały a po 30 latach usłyszałem od muzyka co tam grał,że jak wywaliło światło i poszli do rozdzielni w piwnicy,to jak świetlówki w kuchni i chłodniach rozbłysły to podłoga i stoły"chodziły" tyle było prusaków.
Albo jak się urodziłem to mojej Mamy koleżanki z pracy przyniosły prusaka,który usiadł na łóżeczkiem na ścianie. A to były biura,nie chlewy a i tak to było.W szpitalach były i prusaki i myszy.Nie było czym tępić a nie z brudu.
20 lat temu byłem w wojskowym sklepie,gdzie prusaki i karaluchy łaziły po kiełbasach i mięsie.Próbowano to tępić ale bez powodzenia.Po bułkach i starych sznekach tam chodziły-do dziś mam obrzydzenie.A potem bułka tarta z tego była...fuj!!!
Ojcu mysz wlazła do samochodu przez uchylone okno,bo w środku była czekolada nadziewana i całą obżarła.
To będzie wszędzie,gdzie człowiek-nawet w kopalni,bo kiedyś były konie i owies na dole.