To w zasadzie prawda. Stąd dzisiejsze konstrukcje oparte o mikrokontrolery dbają o dobre samopoczucie użytkownika odcinając od ładowania zwykle nie do końca jeszcze naładowaną baterię.
Natomiast powiem, że te stare konstrukcje były też w zasadzie "automatyczne" i bezobsługowe. Po prostu w trakcie ładowania gdy napięcie na baterii rosło to prąd malał, malał, aż gdzieś do 100-200 mA. W takim stanie akumulator nawet jak się przez kilka dni zapomniało odłączyć to nic w zasadzie się nie działo. Dzisiejsze prostowniki zaprojektowane bez użycia rozumu, z przypadkowych podzespołów mogą po jednym "zapomnieniu się" odesłać akumulator do huty. Zatem trzeba uważać czym się ładuje.
